środa, 27 marca 2013

4.



Trzask. Mirii uderzyła tyłkiem o starą toaletę, a po sekundzie na niej wylądowała Beth.
- O masakra! Ile ty ważysz?! Schodź! – krzyknęła półgłosem.
                 W toalecie było ciemno, Mirii wyciągnęła swój telefon i światłem ekranu rozświetliła pomieszczenie. Było już od dawna nieużywane, pełno było w nim pajęczyn. Beth spojrzała na Mirs i się zapytała.
- A jak stąd wyjdziemy?
                Tamta druga spojrzała na nią i z uśmieszkiem wyciągnęła mały kluczyk.
- Tym oto świetnym wynalazkiem.
                Po czym zaczęła dziobać w starym zamku. Po kilku sekundach można było usłyszeć ciche klik i drzwi się otworzyły. Czarna najpierw wyjrzała, czy nikogo nie ma.
-Okey, droga wolna – szepnęła i wyszła z klitki.
                Dalej znajdował się ciemny korytarz dla personelu. Mirii szybko zamknęła drzwi i oby dwie popędziły w stronę peronu.
- O której pociąg do głównego portu lotniczego? – zapytała Bethie w punkcie obsługi.
- Za 20 minut, koszt biletu 15 funtów.
- Dziękujemy – Dziewczyny odeszły i usiadły prze peronie 9, czekając na pociąg.
- Patrz, siedzimy obok miejsca skąd odjeżdża ekspres do Hogwartu. – mruknęła Mirii.
                Bethie spojrzała na tabliczkę z napisem „Peron 9” i od razu skojarzyła sprawę. Uśmiechnęła się blado, nadal zmartwiona losem młodszej siostry.
- Dlaczego nie przeteleportowałyśmy się od razu na lotnisko?
- Nigdy jeszcze tam nie byłam, nie znam tam żadnego odludnionego miejsca.
                Beth skrzywiła się lekko.
- Ile mamy pieniędzy?
- Wystarczająco na całą drogę – szybko odpowiedziała. Nie chciała ujawniać prawdy, na razie.
                Tamta zamknęła oczy, przełknęła ślinę.  Pociąg nadjechał po kilkunastu minutach. Oby dwie wsiadły do jednego przedziału, usiadły obok siebie.
                Pociąg był prawie pusty. Jacyś mężczyźni, ubrani w garnitury, z teczkami  obok siebie, siedzieli na początku gawędząc sobie jakby nigdy nic. Po drugiej stronie siedziała sobie starsza kobieta z torbą z zakupami. Sam wagon był troszkę zniszczony, siedzenia były poprzecierane, na tyle niektórych miejsc widniały arcydzieła typu narządów i innych.
                Mirii wyciągnęła ze swojej torby starą, zniszczoną książkę. Bethie od razy odwróciła wzrok i zrobiła wielkie oczy.
- Czy mi się zdaje czy to jest to, o czym myślę?
-Tak właśnie, dobrze myślisz. – Uśmiechnęła się. Przeleciała wzrokiem cały przedział i otworzyła książkę, chcąc przykryć ją ciałem.
                Na pierwszej stronie widać było zapisany czarnym tuszem tytuł.
- Runy. – Szepnęła Beth, patrząc na tytuł.
- Tak, mamy szczęście, że nauczyliśmy się ich czytać – Uśmiechnęła się Mirii. Wzięła wdech, zaczęła mówić, ale nagle zagłuszył ją wielki hałas. Ludzie zaczęli uciekać, pasażerowie z przedziału przed nimi weszli szturmem do ich przedziału krzycząc w niebogłosy. Jedna matka trzymała dziecko za rękę i ciągnęła go w kierunku drzwi, które próbował otworzyć jeden z facetów w garniturze. Teczkę wyrzucił na podłogę. Obok niego stał młodszy, piękny mężczyzna, bił od niego chłód oraz zło. Pomagał mu otworzyć drzwi zablokowane przez ścianę tunelu, w którym byli. Reszta pasażerów, Tycho wpadła do ich przedziału i ci, co siedzieli w nim wcześniej, stała za nimi. Tylko anielice siedziały jeszcze na miejscach, przymurowane tym, co się stało.
                Bethie szybko wstała, zabrała Mirii książkę, włożyła ją szybko do torby i pociągnęła ją w kierunku wyjścia.
- ODSUŃCIE SIĘ! –Krzyknęła, po czym skupiła swoją moc w swojej ręce i z rozmachem uderzyła w metalowe drzwi, które od razu odpadły.
                Ludzie popatrzyli się na nią zdumieni, ale długo się nie zastanawiali. Szybko, jeden za drugim wychodzili z pociągu. W tunelu nie było dużo miejsca, pociąg wypadł z torów i wjechał w ścianę tunelu. Przednia część maszyny płonęła. Nie widać było więcej ludzi.
                Mirii z Bethie wysiadły jako pierwsze aby uniknąć pytań od strony pasażerów. Biegły w kierunek płomieni czekając, aż reszta ludzi pobiegnie w przeciwną stronę. Biała odwróciła się w stronę gorszej części. Nie mogły dalej się przecisnąć, wagon był wciśnięty w ścianę.  Spojrzała przez okno do innego przedziału, to co zobaczyła zwaliło ją z nóg.
                Tunelem zatrząsnęło. Małe kawałeczki kamiennego tunelu spadły na głowy dziewczyn. Bethie, nie zastanawiając się nad czymkolwiek innym, ponownie skupiła swoją moc w dłoń i z całej siły przywaliła nią o drzwi innego przedziału.
                One od razu opadły. Dwójka okaleczonych i zakrwawionych wybiegło z wagonu, nie patrząc się na dziewczyny. One zaś weszły do wagonu i zastał ich krwawy widok. 
                Wszędzie było pełno krwi, prawa strona była normalnie urwana, między ścianą a wagonem wisiała oderwana ręka. Przy niej leżał jej właściciel, który został pozbawiony również połowy twarzy, Po lewej stronie stała przerażona dziewczyna, podrapana po całej twarzy i z okaleczonym kolanem. Mirii podeszła do niej szybko, podniosła ją na jednej ręce i wyniosła z wagonu.  Położyła ją na powietrzu.
- Kari notioselle marituse….       
                Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi, patrzyła oczyma pełnymi rozpaczy w oczy Czarnej Anielicy.
- Co ty… - Mówiły jej oczy.
- Myśl o tym, aby wydostać się z tunelu, a powłoka Cię szybo zaprowadzi! Szybko!
                Młoda kiwnęła lekko głową i szybko odleciała w stronę wyjścia. Mirii wróciła do pociągu, gdzie Bethie nie była już sama.
                Za nią stął ten chłodny przystojniak.