niedziela, 13 stycznia 2013

1.



           

                Była zima. Padało białym puchem nieprzerwanie od kilku godzin. Słońce już zaczynało wschodzić, była godzina 9.12.
                Mirii otworzyła swoje oczy. Jej niezwykłe, pomarańczowoczarne oczy, które bardzo często były powodem kłótni wywołanej między nią a religijnymi babciami, co wyzywały ją od „diabelskich podmiotów”. Miały rację, choć nie do końca.
                Nasz diabeł wstał, załatwił swoje rzeczy w łazience i się ubrał.  Zszedł na dół, do rodziny, która już siedziała przy stole i zajadała smacznie śniadanie.
                Moja nieświadoma rodzina, pomyślała Mirii. Nic nie wiedzą, uważają mnie za normalną nastolatkę, która niedługo wkracza w dorosłe życie razem ze swoją „dwujajową bliźniaczką”. Jedynie ten wiek jest prawdziwy, reszta to kit.
                „Nie jestem normalna, jestem czarna, czarnym aniołem. Mówią też upadłym, ja wolę czarnym.  I to wszystko wiem przez Annabeth…”
                Annabeth. Jej najlepsza przyjaciółka, ale najśmieszniejsze jest to, że ona też jest aniołem. Jedyny fakt który odmienia jej cień jest to, że ona jest biała. Czysta.  Dobra...
                Mirii, siadając przy stole, wspomniała ten dzień, kiedy dowiedziała się, że jest tym kim jest.
                Raczej, ona to już wcześniej podejrzewała. Że jest inna, inna od ludzi. Wtedy, kiedy miała 5 lat, bawiła się z Annabeth, jej bratnią duszą. Poznały się 4 lata wcześniej, jeśli można to nazwać nową znajomością. Roczne dziewczynki, jedna jasnowłosa, blondynka, druga ciemna, kruczoczarne włosy, zaczęły się bawić ze sobą w piasku, nad pobliskim jeziorem, które otaczało półwysep Hamilienham.  Od tego czasu są nierozłączne, ich rodzice odkryli to po rozdzierającym serca krzyku obu dziewcząt po rozstaniu na piasku. Ale powróćmy do roku 1996, kiedy te rozrabiaki miały po 5 lat.
                Siedziały w pokoju Mirii, bawiąc się klockami. Annabeth, układając zamek, nagle powiedziała:
- Od wczoraj umiem widzieć wstecz.
                Mirii podniosła wzrok. Jej pomarańczowe tęczówki, które wtedy były o wiele jaśniejsze i soczyste, spojrzały na dziewczynkę.
-Czyli ty też masz te… przywidzenia?
-Tak. –Przysunęła się do przodu, bliżej Mirii – Widze to, co się zdarzyło, to co było i jest ukrywane przed światłem słońca. Daj mi rękę – Po czym wyciągnęła swoją.
                Mirii, bez zastanowienia, przecież wcześniej robiły razem różne sztuczki, wbrew prawom fizyki, podała jej rękę i uścisnęła dłoń Annabeth.
                Mała blondyneczka zamknęła oczy na kilka minut. Gdy je otworzyła, od razu niebieskie jak niebo oczka padły na twarz przyjaciółki.
- Wiedziałam. Wiedziałaś. Wiedziałyśmy. Jesteś upadłym aniołem a ja białym.
                Mirii zamknęła oczy i przełknęła ślinę.
-Jak to się stało?
                Annabeth uśmiechnęła się tajemniczo, puściła dłoń dziewczynki i zaczęła opowiadać.
- Dawno, dawno temu, przed urodzinami naszych rodziców, dziadków, pradziadków, praprapradziadków, jeszcze dalej byłyśmy białymi aniołami.
                Tak jak teraz, nazywałaś się Mirii, a ja Annabeth. Byłyśmy w Edenie. Teraz wiesz, jak dawno temu to było? Więc, pewnego dnia, jak wiesz, Bóg stworzył człowieka. Wtedy jeden z archaniołów, Lucyfer, sprzeciwił się Bogu, ponieważ on żądał od wszystkich aniołów i archaniołów, żeby służyli właśnie ludziom, żeby oddali im pokłon. Za ten wyczyn archanioł został strącony do Otchłani, razem z kilkoma innymi aniołami. Znasz tą historię, nieprawdaż?
                Więc jednym z tych aniołów byłaś ty. Sprzeciwiłaś się Bogowi, za co zapłaciłaś utracą białego statusu, okazałaś się czarna.
                Później, gdy Adama i Ewę wypędzono z Edenu, ja zeszłam na ziemię, żeby pomagać ludziom. Wtedy przemieniłam się w śmiertelnika. Wyglądałam tak samo jak dziś – Uśmiechnęła się, pokazując białe zęby.- „Urodziłam się” w ubogiej rodzinie, mieszkała w Egipcie. Miałam starszą siostrę, Kee. Gdy ukończyłam 18 lat, po ciężkim dzieciństwie, wyruszyłam w dal. Podczas tych 18 wiosen sprawiłam dużo dobra, ale nie o tym teraz mowa. Wyruszyłam w stronę północy, ku Fenicjanom. Gdy tam dotarłam, w nadmorskiej wiosce spotkałam Ciebie w postaci czarnego anioła.
                Szłam ulicą, poszukując jedzenia. Było pełno ruchu. Świt dopiero nastał, rybacy wybierali się na morze. Coś skusiło mnie, żebym skręciła w prawą stronę, w ciemną uliczkę. Tak też zrobiłam, zrobiło się ciemno, światło jeszcze tu nie dotarło. Pod koniec uliczki ktoś stał. Tym kimś byłaś ty, jako młoda, piękna dziewczyna. Stanęłam jak wryta, a ty wyczułaś moją obecność. Powoli się odwróciłaś, z wyrazem niedowierzania w oczach. Staliśmy w ciszy, pojmując to, co się wokół nas dzieje. Ciemne ściany były zimne, ciągnęło od nich zimno. Ziemia między nimi była wydeptana, jedynie małe kłębki zielonej trawy rosły przy ścianach. Z jakiegoś niejasnego powodu ludzie wokół nas zaczęli krzyczeć, my na to nie zwracaliśmy uwagi. Gdy już krzyki były zbyt głośne, żeby można je było ignorować, spojrzałam na jeden koniec uliczki, potem na drugi. To samo zrobiłaś ty. W końcu ustaliłam, że wejdę na dach domu, i zobaczę, z jakiego powodu powstało takie zamieszanie. Gdy już byłam na górze, spojrzałam na Ciebie i wyciągnęłam pomocną dłoń. Spojrzałaś najpierw na dłoń, potem w moje oczy. Po chwili zastanowienia podbiegłaś do niej i ją złapałaś. Ja o niczym nie wiedziałam, nagle straciłaś swoją czarno-złotą szatę, skrzydła stały się niewidzialne… Stałaś się ludzka. Przez twoją piękną twarz przeleciał grymas bólu, było to widać. Na ziemi byłaś pełnym czarnym aniołem, a na dachu już odmieniona w człowieka. Ale nie byłaś pełnym człowiekiem, nie. Tak samo jak ja, nadal byłaś w pewnym sensie „nadzwyczajna”. Od tego czasy jesteśmy nierozłączne, od pokolenia w pokolenie. Zawsze umieramy w swoje 75 urodziny, a potem czekamy 70 lat w swoich salach, ty w czarnych, ja w białych.  Zawsze po tym upływie czasu rodzimy się w czyimś ciele, przybierając naszą duszę, nasz wygląd, nasz charakter. Tylko skórę mamy inną.
                I nie bój się, ty też będziesz widziała takie rzeczy. Tylko, że ty się urodziłaś dzień później, więc wiesz co to oznacza- Annabeth uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Stop – mruknęła. –Czemu oni wszyscy krzyczeli? I czemu zamieniłam się w człowieka?
- Tego właśnie nie wiem. – Westchnęła z rezygnacją biała anielica.
                Ten dzień Mirii zapamiętała nadzwyczajnie dobrze. Oczywiście zdolność „przywidzeń” otrzymała jeszcze tego samego wieczoru, lecz w drugą stronę. Ona widziała przyszłość. Od kilku lat zaczęła to nienawidzić. To było męczące. Wyobraź sobie, że na przykład idziesz do szkoły i już wiesz, że dziś rzuci Cię chłopak. Przygnębiające, ale to ma też swoje plusy. Zawsze wiesz, bo będzie na sprawdzianach.
                Ale nie o to chodzi. Choć zdołała to jakoś „zatamować”, czasami te wizje przeciekały. 
                Jej rodzice uważali, że jest ich córką… W pewnym sensie jest to racja, ale duchowo nią nie jest. Nigdy do nich nie mówiła per „mamo”, „tato”, tłumaczyła im to jako fobię. Dziwna wymówka, ale trzeba było się jakoś wymigać.
                Jej „siostra bliźniaczka” nazywała się Christie. Była brunetką o zielonych oczach. Ładniejsza od Mirii nie była, co zawsze smuciło Czarną. To niesprawiedliwe – myślała. W brzuchu Savannah, bo tak nazywała się ich rodzicielka, siedziała z innym dzieckiem.  Ja się tylko wcieliłam w nią w chwili narodzin. Miałam/miała [już się gubię, masakra] się nazywać Roseanne lub Kenji, zależało od płci, ale Savannie i Filiphowi w ostatnim momencie się „odwidziało” i wybrali Miriinette, bo tak brzmiało jej pełne imię.
                Teraz w drodze było ich trzecie dziecko. Siedemnaście lat różnicy… Troszkę długo, ale jak się pierwsze dzieci rodziło w wieku 19 lat to można się chyba wszystkiego spodziewać.
                Ale bez względu na to, że Savannah nie jest prawdziwą matką Mirii, ona ją bardzo kochała. Tak samo Filipha.

3 komentarze:

  1. Uuu Lubię to :D Zaczyna sie naprawdę ciekawie. Ma nadzieje że następny będzie szybko. Pozdrawiam
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny blog ^^
    Już mi się podoba hehe kiedy następny rozdział ?
    Zapraszam do mnie na bloga, gdzie pisze opowiadanie :)
    http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie idę pisać ^^ Wieczorem na pewno będzie.

    OdpowiedzUsuń